Z Magdaleną Kaczorowską, kierownik projektu Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Sochaczewie rozmawiał na antenie Radia Sochaczew Michał Radkowski.
Jest pani w naszym studiu z kaskiem. To nie jest gadżet, ale przedmiot codziennego użytku w pracy.
Tak, bo kask zapewnia mi bezpieczeństwo na terenie budowy, czyli tam, gdzie pracuję. I towarzyszy mi od zawsze.
Kiedy umawialiśmy się na tę rozmowę, powiedziała mi pani, że lubi rządzić mężczyznami.
Bo tak jest. To mężczyźni są głównie na placach budów. W pracy nadzoruję wykonanie instalacji i sieci sanitarnych. Sprawdzam, czy wszystko poprawnie zrobili.
Jak to się stało, że znalazła się pani na studiach technicznych?
Wszystko zaczęło się jeszcze w szkole średniej. Kończyłam Technikum Ochrony Środowiska w klasie o specjalności „uzdatnianie wody, oczyszczanie ścieków”. To moje początki przyjaźni z techniką i budownictwem. Potem były studia na Politechnice Łódzkiej na Wydziale Inżynierii Procesowej i Ochrony Środowiska. A później już pojawiłam się na budowach.
To ciekawe - dziewczyna ma kilkanaście lat i z pasją patrzy, jak i gdzie woda ścieka. I potem chce zgłębiać tę wiedzę?
Dokładnie tak było. Na studiach mieliśmy zajęcia o mechanice płynów, przepływach, wymianie ciepła i masy. Robiliśmy dużo doświadczeń. Było ciężko, ale warto. Na sto osób na pierwszym roku, studia kończyło tylko sześć. Mnie budownictwo i wszystko, co z tym związane po prostu interesowało.
Czyli w szkole średniej musiała mieć pani świetne stopnie z fizyki, chemii, biologii.
To prawda. Do dziś miło wspominam czasy mojego technikum, bo to była kapitalna szkoła. Mogłabym każdemu polecić ten kierunek, który ukończyłam. Dzięki temu zdobyłam ogromną wiedzę.
I pewnie przydaje się na co dzień. W nowym mieszkaniu jest pani w stanie sama sprawdzić, czy wszystkie odpływy są dobrze wypoziomowane tak, by woda nigdzie nie stała?
Oczywiście że tak. Z racji tego, że interesuję się nie tylko instalacjami i sieciami, ale również typową budowlanką, to jak najbardziej. Wiem, że musi być zachowany spadek do tego wpustu.
W pani domu kto dba i pilnuje takich spraw?
Staramy się wspólnie z mężem o to dbać. Ale – jak to na budowie - kobieta rządzi (śmiech).
A mąż również ma takie uprawnienia jak pani?
Ma podobne. Posiada uprawnienia ogólnobudowlane w zakresie konstrukcji.
Czyli możecie stawiać domy i pilnować, czy wszystko technicznie jest w porządku.
Jeszcze tylko brakuje nam elektryka (śmiech).
Pracowała pani przy wielkich inwestycjach w Warszawie, nie tylko mieszkaniowych i biurowych. A od kilku lat jest pani w Zakładzie Wodociągów i Kanalizacji w Sochaczewie. Dużo pracy jest na co dzień?
Odkąd przyszłam w 2012 roku, przejęłam projekt Poprawa Gospodarki Wodno-Ściekowej Miasta Sochaczew. W tym czasie udało się zrealizować 93 kilometry sieci, zmodernizowaliśmy też oczyszczalnię ścieków. To ogromny sukces całej ekipy ZWiK-u. Było to wielkie zadanie i dziś możemy śmiało powiedzieć, że trwałość projektu została zachowana i wszyscy możemy się cieszyć z takiego dobrodziejstwa, jakim jest kanalizacja czy należyte oczyszczanie ścieków.
Pani uprawnienia przydały się także w czasie budowy Stadionu Narodowego w Warszawie.
To była niesamowita inwestycja. Brało w niej udział wielu kierowników budowy czy inspektorów poszczególnych sekcji. W życiu nie spotkałam się z aż tak olbrzymim zadaniem inwestycyjnym. Dbano o każdy szczegół. Mnóstwo pracy, wszędzie kontrole. Ja byłam kierownikiem instalacji podposadzkowej, czyli tej układanej po to, aby odprowadzić zużytą wodę z toalet.
Jak się pani znalazła na budowie Stadionu?
Przy tego typu przedsięwzięciach ogłaszane są konkursy na odpowiednie stanowiska. Zgłosiłam się. I zostałam zatrudniona. To była bardzo specyficzna budowa, bo na jej teren nie można było wejść, jeśli nie miało się odpowiedniej przepustki. Oczywiście na miejscu wymagany był kask i specjalne ubranie. Szpilki nie wchodziły w grę.
Jak się pani ubiera na tego typu budowy?
Zakłada się grube buty ochronne BHP, które mają specjalne metalowe noski z zabezpieczeniem na palce, z odpowiednią podeszwą. Trzeba uważać, by nie zrobić sobie krzywdy, bo na budowie są gwoździe i różne wystające elementy. Zdarzają się wypadki. Strój oczywiście musi być adekwatny do pogody i powinien zakrywać wszystkie warstwy ciała. Trzeba zakładać odpowiednio oznakowaną kamizelkę odblaskową i oczywiście kask.
Praca na budowie Stadionu Narodowego to inwestycja, z której jest pani najbardziej zadowolona w swojej karierze?
Wszystkie większe inwestycje, przy których pracowałam, nazywam „swoimi dziećmi”. W każdą budowę wkładam dużo pracy i serca, wszystko staram się dokładnie sprawdzić. Czasami nie śpię po nocach i zastanawiam się, czy na pewno podjęłam słuszną decyzję, czy instalację należało poprowadzić w ten, a nie inny sposób. Szczególnie w początkach swojej pracy jako kierownika budowy czy inspektora nadzoru zadawałam sobie takie pytania. Dziś jest już łatwiej, bo mam wieloletnie doświadczenie.
Czyli jeśli ta woda z toalety na Stadionie Narodowym – nie daj Boże - spływałaby źle, to pretensje możemy mieć do pani?
Tak. Trzeba się przykładać do tego, co się robi. Nie można być inspektorem tylko na papierze, trzeba być w terenie. Podobnie jest przy nadzorowaniu robót dla Zakładu Wodociągów i Kanalizacji. Niebawem zaczniemy roboty na ulicy Załamanej, gdzie będzie budowany kolejny odcinek kanalizacji sanitarnej i tam trzeba być. Muszę przypilnować wykonawcę, by użył właściwego materiału, ułożył go na właściwej podsypce, odpowiednio zagęścił, a po pracach doprowadził teren do stanu pierwotnego.
Dużo jest kobiet w kaskach na budowach?
Kiedy zaczynałam w 2002 roku, to było nas mało. Teraz to się powoli zmienia i pań na budowach przybywa.
Pamięta pani swoją pierwszą budowę?
Oczywiście. To była inwestycja mieszkaniowa w Warszawie „Ostrobramska - Trzy Wieże”. Skomplikowane technologie, w budynku był basen, ale to była niesamowita przygoda. Zdobyłam tam wielkie doświadczenie. Dla mnie każda budowa to nowa wiedza. Każda inwestycja jest inna, rządzi się swoimi prawami i spotyka się różne problemy, często takie, z którymi mierzę się pierwszy raz.
A jak się pracuje z mężczyznami na budowie? Czy oni słuchają kobiety czy raczej pani obecność działa na nich rodprężająco?
Na początku mojej pracy było mi ciężko, bo nikt nie wierzył, że coś umiem. Ale chyba nie ma nic lepszego niż zmiażdżyć faceta swoją wiedzą. I taki kierunek obrałam. Zawsze się dużo uczyłam - i do egzaminów zawodowych i w trakcie realizacji poszczególnych projektów. Trzeba być zawsze na bieżąco z przepisami. A panowie - jak to panowie - nie zawsze się przykładają do nauki.
Żarty się zdarzają?
Oczywiście, że tak. I do tej pory ze mnie czasem żartują. Ale na wszystko trzeba sobie umieć zapracować. Innej metody nie ma.
A kiedy już panowie na budowie uświadomią sobie, że pani jest fachowcem, to wasze relacje się zmieniają?
Tak. Poza tym wszyscy wiedzą, że jak czegoś gdzieś się nie da, to trzeba tam Kaczorowską posłać. Lubię nowe wyzwania. Nie ma, że czegoś się nie da zrobić. Czasem może jestem męcząca, ale dążę do celu. Zawsze.
Ma pani przed sobą jakieś zawodowe marzenia, wyzwania?
Mnie cieszy nawet mała inwestycja, tak jak teraz, gdy kładziemy krótkie fragmenty kanalizacji. Uwielbiam, kiedy coś się dzieje, coś możemy budować, a ludzie mogą z tego korzystać. Ale oczywiście mam marzenia. Jest mnóstwo ulic w Sochaczewie, które nie są skanalizowane, np. Wypalenisko czeka na prace. A jeśli idzie o wielkie inwestycje, to zobaczymy, co życie przyniesie. Może będziemy coś nowego robić przy oczyszczalni ścieków, np. ogniwa fotowoltaiczne, żeby spadło zużycie energii elektrycznej. Tego jeszcze nie robiłam. Wszystko przede mną.
Dziękuję za rozmowę.
Napisz komentarz
Komentarze